It's real for us~

To dziwne
jakim uczuciem darzę
fikcję
czasem aż nawet
nie starcza
aby uczucia oddać rzeczywistości
To dziwne
jak bliscy mi są bohaterowie
fikcyjni
czasem aż nawet
nie starcza
abym pokochała tak tych żyjących w rzeczywistości
To dziwne
jak ważna dla mnie jest
wyobraźnia
i jej fikcyjne dzieła
czasem aż nawet
nie starcza
na odczucie rzeczywistości

***

Cicho
teraz do mnie nie mów
cicho
choć raz spójrz na to pod innym kątem
cicho
choć raz się zatrzymaj
cicho 
teraz moment na słuchanie nie mowę

niech opadnie zasłona ciszy
nie przerywaj jej
daj mi odejść bez słowa
a zasłona niech zostanie
zawartym przez nas zerwaniem

***

Runęło moje zaufanie
do rzeczywistości
runęło
niczym domek z kart

padnij
pochyl się
uważaj
strzelasz sam do siebie

nie przestrzegasz zasad
które tak mocno wpajałeś mi do głowy
tylko po to
żeby pokazać kiedy je łamiesz ?

zwiedzie cię twoja wiara
w siebie
ona bywa zabójcza
aż zniknie
pokonana przez pogrom rzeczywistości

nie marz o tym co za lat kilka
marz o jutrzejszym ranku
nie planuj przyszłości
bo nie wiesz gdzie cię ona dowiedzie
ani jak długa będzie

ale idź swoją drogą
nie krzyżuj jej z moją
idź !
idź swoją betonową drogą nad przepaść
a mi daj kaleczyć palce stopy dłonie
i daj mi dojść
do w górach położonego
pałacu

ale nie wiem
jak on wyglądać będzie
ani czy nie zginę na mojej ścieżce

ale czy to właśnie nie jest piękne ?

nieprzewidywalność rzeczywistości
zagadką dla wielu


Nasza Róża

Przekwitła róża
Teraz nie krwawi już serce, dusza, oczy czy zgoła inna część.
Teraz krwawią tylko moje palce, gdy kolce wbiły się w nie,
Rozszarpując ciało niczym kły wilka ciemności, wilka kłamstwa.
Zrywam teraz naszą róże, dawno przekwitłą,
Pełną kolców.
Łamię ją w dłoniach, niszczę - a krwi jest coraz więcej.
W końcu trafia w otchłań, w swoje miejsce,
Tam, gdzie powinna trafić już dawno temu.

Chciałam to zakończyć, zerwać różę już wcześniej,
Jednak nie byłam w stanie znieść bólu, jaki sprawiają kolce, gdy wbijają się w palce,
Dlatego róża, mimo że przekwitła, rosła dalej w ogrodzie mojego życia.

Teraz krwawią tylko palce, nie serce, już dawno skamieniałe od kłamstwa,
Obojętne na wszystko.
Nie mam już jedwabiu, który zatamuje krew,
Mimo to jest dobrze, nie potrzebuje go.
Krew kapie na ziemię, tworząc krzyż na koniec tego wszystkiego.

Nic nie przetrwa, gdy będzie budowane na kłamstwie.
Nic nie wytrzyma bez braku wzajemnego zaufania.

Nasza róża kiedyś była piękna, dumna, nie miała ani jednego kolca,
Jednak jej ziemię, jej podstawę stanowiła nienawiść,
A nasze łzy wylane za kłamstwa były jej wodą.
Rosła nasza róża, pełnia cierni, wyhodowana na kłamstwie i nienawiści.

Taka była róża naszej przyjaźni. Teraz tylko moje palce krwawią.

Diamencie...

Diamencie
Wierzyłam, że w twoim sercu gości zło i śmierć,
Uznawałam cię za tyrana, oceniałam po jednym spojrzeniu...
Jednak ty miałeś serce. Potrafiłeś kochać...
Straciłeś najbliższych, straciłeś dumę i honor,
Aby na nowo powstać jako władca Dwunastu Kopalni, z bliznami...

Im bardziej poznawałam ciebie, twoją postawę, twoje życie,
Tym bardziej cię rozumiałam, tym bardziej cię pokochałam...

Jeżeli kogoś kochasz, chcesz jego szczęścia...

Twoje szczęście, twoja miłość..
Szukałeś jej przez tyle lat, tyle czasu,
Ale gdy tylko wpadała w twoje dłonie, zaraz musiałeś ją tracić.
W którymś momencie na zawsze.

Wiem, że ciebie, drogi Diamencie, już tutaj nie ma.
Myślę o twoim życiu, o twoim cierpieniu, o tym wszystkim, co przeżyłeś.
O przepowiedni od bogów.
Czuję w oczach łzy, mimo to, jestem szczęśliwa.

Bo wiem, że jesteś gdzieś tam szczęśliwy,
Teraz już na zawsze i na wieczność - z nią, twoją ukochaną, Lazuli.

Diamencie, pilnuj nas stamtąd, gdzie czekasz na nas razem z Lazuli.

Łąka.

Pamiętasz te łąkę, gdzie nie sięga ludzki wzrok...?
Pamiętasz niebieskie chabry, pamiętasz zapach ich....?
Pamiętasz chabry, róże, tulipany...?
Pamiętasz zieleń trawy nigdy nie odkrytej...?
Jeżeli pamiętasz wróć tam dziś...


Obudziłeś się... (niedokończony post)

Obudziłeś się, nie wiesz gdzie jest twój świat.
Wstałeś, nie wiesz gdzie masz iść.
Ożyłeś, nie wiesz jak żyć.
Zerwałeś maskę, nie wiesz kim jesteś.
Spojrzałeś, nie wiesz co widzisz.

Usłyszałeś, nie wiesz czyj to głos.
Poczułeś, nie wiesz co odczuwasz.

Nie masz nikogo, kto pokaże, gdzie masz żyć.
Nie masz nikogo, kto wskaże drogę.
Nie masz nikogo, kto powie, jak godnie i szlachetnie żyć.
Nie masz nikogo, kto nazwie osobę widzianą w lustrze.
Nie masz nikogo, kto otworzy oczy.
Nie masz nikogo, kto nauczy na nowo słuchać.
Nie masz nikogo, kto pomoże przywyknąć do dotyku.

Nie masz nikogo.

Ile razy stawałam w takiej sytuacji?
Nie wiedziałam, kim jestem, dla kogo żyję.
Ile razy?

02.12.2012

Czyja?
Czyja to historia?
Czyją krwią spisana, kto stracił za nią życie?
Czy to wciąż ta sama osoba?
Jaka jest moja rola, a jaka twoja?
Kim jesteśmy?

Kto spuści zasłonę po zakończonym przedstawieniu?

***
Pochłoną mnie Twój smak, Twój zapach, Twój kolor.
Ty mnie pochłonęłaś. 
Od dłoni do podniebienia uniosłaś, wyniosłaś mnie w Niebiosa!

Pani ubrana w czerń, brąz i biel, Ty mnie uwiodłaś.
Włosy masz jak fale płynące, czarne z białymi pasmami.
Twarz i dłonie masz delikatne, ale tak zimne, tak blade...
Oczy piękne, o pani! Oczy brązowe, że toniesz w nich!
O pani, w sukni z brązowego materiału, ale zaraz tak niepewnego...
Że raz zdaje się być czarna, raz biała, raz brązowa... 
Tak piękna, tak zmienna.
W suknie wczesne masz, o pani, truskawki, wiśnie i orzechy,
Bakalie wszelkie, toffi spływa z twego pasa.

O pani, o nagich stópkach.
O pani, skrywana w sztucznym zamknięciu,
O pani, potrafiąca zmieniać swój kształt.

O pani malutka, delikatna, o pani wznosząca mnie do niebios, 
Gdy Twe słodkie stópki tańczą na mym języku.

O pani zwana Czekoladą, uwiedź mnie jeszcze raz...

To była moja Ballada o Czekoladzie.

Ballada Czekoladowa

***
Dedykacja dla Ciebie..
Zapomniałaś o mnie.
Budzi mnie w nocy głos, 
Dźwięczny, niczym kos.
Przerażenie z moich oczu ucieka,
Aby jak ta drobna wróżka,
Popłynąć razem z przeznaczeniem - jak rzeka.
Poszukuje wzrokiem gdzieś tego maluszka,
Co zawsze ze mną gdzieś kryje się.
Dzisiaj go nie ma, śpi sam
I ja sama, w bezkresności własnego łóżka.

Boję się snu, boję się zasnąć znów,
Walczę ze samą sobą, nie słychać nawet krów.
Jednak ktoś nie daje gdzieś rady,
Ja zasypiam mimo starań znów.
Zapomniałaś o mnie.
Znów, jednak ja nie daję się i dalej pragnę snu.
Wbijam twarz w poduszkę, zakrywam twarz kołdrą.
Chowam się w puch.
Dalej słyszę ten głos.
Zapomniałaś o mnie.
Czuję, jak materiał pod moją twarzą robi się mokry, 
Boję się. 
Kto to...?
Kto łaknie mojej duszy, kto chce mnie pożreć?
Zapomniałaś o mnie!
Szept zmienia się w krzyk, 
A ja zaczynam widzieć twarz, na której usta
Krzyczą do mnie. 
Młody mężczyzna, niewiele ode mnie starszy.
Ciemne oczy płoną.
Usta wykrzywia grymas. 
Granatowe włosy zakrywają częściowo jedno oko.

Chce otworzyć oczy, zapomnieć go.
Ale on mi nie daje. 

Wyciąga w moją rękę, wciąga mnie do Snu.

Nie wiedzę go. Jest zbyt jasno, światło mnie oślepia...
Tracę przytomność...

Gdy na nowo otwieram oczy, jestem w innym miejscu. 
Nie ma łóżka, nie ma mojego pokoju.
Jestem...
...na cmentarzu.
Chłopak klęczy przed trzema grobami.
Dwa większe po bokach, jeden mniejszy na środku.

Nie wyglądają na nowe. 
Nie widzę nazwisk, są zarośnięte. 
Ten po prawej obrósł konwaliami, po lewej - białą lilią...
Pośrodku - przebiśniegami.

Po twarzy mężczyzny płyną łzy. 
Znowu słyszę jego głos...
Zapomniałem o was...
Zapomniałaś o mnie...! 
Doskonale zdaje sobie sprawę, że mówi do mnie.
Jednak nie wiedziałam co robić.

Jedyne, co przyszło mi do głowy, 
To to, żebym przyklękła obok niego i otuliła go ramieniem, 
Płacząc razem z nim....





1 Maja i 3 Maja

Święto Pracy

Czemu w dzisiejszym świecie człowiek nie jest człowiekiem?
Kto, co, czemu odbiera nam człowieczeństwo?
Co tak bardzo poróżnia ludzi?
Czemu „on” jest lepszy ode „mnie”?
Za co odbierają prawo do normalnego życia?

Sytuacja niegdyś była okrutna, dzieliła,
Wbijała krwawe pazury w społeczeństwo, dzieliła ludzi.
Dlaczego krew miała płynąć ulicami?
Po co karano ludzi, którzy chcieli tylko trochę lepiej żyć?

Zginęło wtedy tyle ludzi…
Niewinnych, którzy pragnęli tylko dobrego życia.
Dzisiaj krótkim słowem przywołajmy na chwilę ich ducha.


 Testament Ojczyzny

Ostatnia wola i testament gasnącej Ojczyzny,
Upadającej pod naporem mocarstw,
Ale również zdrady własnych dzieci.
Tych dzieci, tych ludzi, którym pieniądze przysłoniły oczy.

Wielbią twoje imię wierni Tobie, kochana Polsko,
Nie poddają się, chcą Twojej wolności.
Dzięki nim, patriotom pełni serca i ducha,
Dzisiaj stąpamy po wolnej ziemi,
Nic nie krępuje naszych myśli i słów.

Gdy przypominamy dzisiaj Twój testament,
Cisnął się same na usta znamienne imiona.
Hugo Kołłątaj oraz Ignacy Potocki,
Gdyby nie oni, nie byłoby dzisiaj Polski,
Nie było by nas.

W ostatnich, krótkich wersach
Wysyłamy wspólnie do nieba „dziękuję”,
Aby znów podziękować tym,
Którzy życie oddali za Polskę!

Haiku .

Nie pytajcie, co mnie naszło. Serio.
Tak już
w życiu bywa
że pokochamy sukinsyna

policz kropki
na skrzydłach biedronki
rozpędź
koło fortuny

Haiku
to krótkie
spojrzenie na
świat

Szary dzień
pokoloruj
życiem
tęczy

Fotografia
to
zatrzymana chwila
w oknie zdjęcia

osądzasz przeszłość
zamiast
żyć

Zbij ciepłym
oddechem
dzielący nas
mur

tylko
z tobą
mogę
żyć

ciepłe
słowa
pokonają
całą armię
zła

Muzyka jest
tylko
oddaniem
emocji w nuty

Piłka
samotnie w trawie
czeka na przyszłość

szukając czasu
zgubimy rzeczywistość

Uchroń mnie
przed
upadkiem
Dobry Człowieku

tam
gdzieś
czeka
twoje serce

Walentynki - 14 Luty

No, więc jak wiecie jest czternasty luty, zwany też Dniem Chorych Na Padaczkę, Dniem Szatana i Walentynkami. Już ponad rok prowadzę ten blog i jestem z tego dumna. Cóż, post raczej tylko dla singli...
Żeby nie było, nie straciłam serca dla tego bloga, ale ostatnio jest mi ciężko. Przepraszam, postaram się to naprawić.
*Dedykacja dla Lucy, Uncel'a, Anubisa, Grella, Lokaja i naszej Madam Red*


Walentynki...
Święto miłości...
...ale dla wielu samotności.
W tym i dla mnie.
Przeklęte walentynki.
Dzień,
w którym umiera nadzieja.
Dzień,
szczęścia przyćmiewającego rzeczywistość.
***
Stoję tu sama,
Wśród roztańczonych par,
Samotna jak nikt.
Suknia długa, zwiewna, jaskraworóżowa...
Czekam.
Na pustej drodze...


Stoję wśród mrozu zimy,
Nikt nie rozgrzeje mojego serca,
Bo ciebie nie ma tu.
W tym miejscu po raz ostatni się pożegnaliśmy.
Ale czy w to wierzę...?


Nie, nigdy.
Bo ja nigdy nie przestanę Cię kochać.
Słyszysz?
Nigdy, nigdy!
***
Serce płonie,
Zapłonęły oczy,
Zniknął strach i kajdany,
Zastąpiony uczuciem wielkim, gorącym.
Tak było rok temu...
Teraz sama siedzę przy fortepianie, 
Które już nigdy nie zabrzmi pod twoimi palcami.
Na zawsze będzie milczeć, 
Tak jak ty...
***
Skarbie, 
Kocham cię...


***
Nie wiem, co do ciebie czuję.
Mimo Walentynek czaru,
Uciekam od żalu.
Samotnie pisze list,
Który przyniesie ci lis.
Stygnie herbata,
Ucicha płomień,
Niczym czarna zjawa,
Nadeszła noc...
***


Skrzypią schody,
Cichnie mrok.
Bo to jest ostatnia...
Walentynkowa noc.
Cichnie, upada...
Zmienia się w pył,
ostatnia Walentynkowa noc...
Ucichnie miłość,
Ucichnie żal,
Ucichnie uczucie, co po śmierć ma trwać,
Ucichnie smutek i radość,
W ostatnią Walentynkową noc...


***


Londyn...
Cisza zamiera wprost,
Mimo że to dzika pora,
Balu i zabaw czar...
Walentynkowy czar...
Cisza zabiera nas w przeszłość,
W inne życia, inne czasy...
Gdy ktoś jeszcze wierzył w wolną miłość...
Gdy jeszcze ona istniała....


***


Widzisz?
Tak umieram ja, 
Gdy cisza w nocy trwa.
Niby nic,
Ale jednak coś.


Umyka zaleta,
Zanika coś.


Stygnie popiół,
Zgaszony winem,
Gdy "Sonata Księżycowa" trwa...




Jestem Nikim. Jestem Inny.

Jeden stworzy własne ograniczenia lojalności,
Inny będzie łamał własne zasady.

Pewna osoba pokocha szczerze, na zawsze,
Inny nigdy nie zazna smaku miłości.

Ktoś zapewne nigdy nie pozna co to oznacza samotność,
Inny po wieczność pozostanie sam.

Człowiek pozostanie wierny wyznawanym prawom,
Inny złamie je niejednokrotnie.


Zwykła osoba przeżyje swoje życie typowo, normalnie.
Inny będzie żył, ale inaczej niż wszystko i wszyscy.


Normalność. Typowość. Nie wyróżniające się z tłumu.
Nietypowe. Nienormalne. Inne.


Kim ja jestem, że tak mówię?
Ja jestem Innym. 
Jestem Nikim, jestem Zdrajcą.
Jestem Złem i Ciemnością,
Grzechem i Kłamstwem;
Jestem Inny.


Jestem częścią świata, ale zarazem kimś poza jego zasięgiem.
Jestem za murem, tak blisko, a zarazem tak daleko...
Świata.
Jestem Nikim, jestem Inny.


I tylko dlatego istnieję, nie żyję. 
Żywe ciało, martwa dusza,
Żywy dla Nieba, martwy dla Świata. 
Tylko zwykłym Nikim.


Czyniłem Zło,
Pochłaniałem nędzne duszę,
Mimo że nie chcę.
Nie chcę tego.
Ale jestem tylko Nikim.


Zabiła mnie przyjaźń.
Brutalnym ciosem przygwoździła do muru,
By poderżnąć gardło.


Mnie.
Innemu.
Nikomu.
Nic nie znaczącemu,
Żyjącemu dla Nieba,
Martwego dla Świata...