Odeszłeś bez powrotnie...

Łza,która spłynęła po nagrobku

Gdy na pogrzeb twój,
Zabroniona mi przyjść,
I złożyć hołd tobie,
Wiedziałam,że lepiej,
Lepiej przyjdę dnia innego,
Nad grobowiec twój.
Gdy cichymi alejkami,
Podążałam w miejsce,
Gdzie spoczęło ciało twoje.
Zatrzymałam się kilka kroków,
Przed miejscem pochówku.
Modlitwę zmuwiwszy,
Podeszłam,mały znicz zapaliłam,
I jedną czerwoną jak krew róże,
Pozostawiłam na płycie granitowej.
I wtedy wiatr staną koło mnie.
Mimo,że naprawdę u Ojca byłeś,
Poczułam jakby ten wiatr był tobą.
Powiedział,że ten najmniejszy ogieniek,
Samotna róża są o wiele bardziej,
Cieszą ciebie,bo mimo,że drogę zagrodzili,
To jednakowoż przyszłam aby hołd złożyć tobie.
Mimo granitowego muru odgradzającego nas,
Usłyszałeś moją modlitwę,
Poczułeś ciepło ognia i zapach kwiatu.
Jednak najgorsze były łzy,
Które spłynęły po nagrobku...
                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz